Apple żąda bezwzględnej ochrony wyglądu swoich sklepów… czy ma rację?

Apple słynie ze swojej nadaktywności w zakresie ochrony znaków towarowych. Doniesienia o kolejnych sprawach z udziałem amerykańskiego giganta na nikim nie robią już chyba większego wrażenia. Jabłuszko święta rzecz i tyle w temacie. Tym razem Apple nie miało jednak pretensji do innego przedsiębiorcy o posługiwanie się kojarzonym z firmą owocem, a domagało się ochrony wyglądu swoich sklepów. Wczoraj (tj. 10.07.2014) Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok w tej sprawie. Przygotowałem treściwe podsumowanie rozstrzygnięcia i krótki komentarz w tej sprawie.

O co to całe zamieszanie?

Apple uzyskało w Stanach Zjednoczonych ochronę wyglądu swoich sklepów. Koncern zarejestrował w tamtejszym urzędzie patentowym znak towarowy w postaci rysunku zagospodarowania sztandarowego salonu sprzedaży. Chodzi m.in. o przezroczystą szybę, specyficzny układ stołów, kasy i rozstawienie sprzętu. Nigdy nie byłem w sklepie Apple (żaden ze mnie apple-boy, co za wstyd!), ale w Internecie ludzie piszą, że rzeczywiście układ jest oryginalny. Nie wnikam, bardziej interesują mnie w tym momencie kwestie prawne.

Po rejestracji znaku, gigant wystąpił o rozszerzenie terytorialne jego ochrony w krajach europejskich. Niemiecki urząd patentowy ujął się honorem (nie chcę nawet myśleć, jak urosło niemieckie ego po wygranej z Brazylią) i odmówił. Kluczowy argument opierał się na stwierdzeniu, że o ile konsument może postrzegać zagospodarowanie powierzchni sklepu jako wskazówkę co do wartości i kategorii cenowej sprzedawanych towarów, o tyle nie może pojmować takiego zagospodarowania jako wskazówki co do ich pochodzenia, a przecież podstawową funkcją znaku towarowego jest właśnie wskazywanie na pochodzenia towarów od konkretnego producenta.

Na swoje nieszczęście, urząd dodał jeszcze, że przedstawiona powierzchnia nie odróżnia się wystarczająco od sklepów innych dostawców produktów elektronicznych. Zgodnie z zasadą „ta zniewaga krwi wymaga” Apple złożyło skargę do sądu. Sąd mile połechtał urażonego ego koncernu i uznał, że zagospodarowanie sklepów posiada cechy szczególne, które odróżniają je od zwykłego zagospodarowania powierzchni sprzedażowych w tym sektorze gospodarki. Niezależnie od tego, powziął wątpliwość, czy rysunek zagospodarowania może być zarejestrowany jako znak towarowy. W konsekwencji, chcąc zrzucić ze swoich barków ciężar urażenia dumy Apple, zadał Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej cztery pytania prawne.

Sąd prawdę Ci powie

Przytaczanie dokładnego brzmienia pytań i udzielonych na nie przez TSUE odpowiedzi byłoby bez sensu, biorąc pod uwagę stopień skomplikowania języka prawniczego, dlatego ograniczę się wyłącznie do przedstawienia końcowych wniosków, największych pasjonatów odsyłając do oryginalnej treści wyroku.

TSUE stwierdził, że zagospodarowanie sklepu można uznać za usługę mającą na celu skłonienie konsumenta do nabycia towarów Apple. W konsekwencji, rysunek przedstawiający to zagospodarowanie, może zostać zarejestrowany w odniesieniu do takiej usługi. Podstawową przesłanką dopuszczalności rejestracji takiego znaku towarowego jest możliwość odróżnienia na jego podstawie jednego przedsiębiorcy od drugiego.

Taka odpowiedź TSUE z pewnością ugłaskała – przynajmniej chwilowo – wiecznie niezaspokojoną żądzę dominacji Apple. Tym bardziej, że rozstrzygnięcie niemieckiego sądu po otrzymaniu odpowiedzi będzie niewątpliwie korzystne dla koncernu. A więc kolejny triumf. Nawet Niemcy nie sprostali amerykańskim standardom w biznesie.

Moja ocena sytuacji jest równie ważna, co Twoja

Oceniając całą sytuację własnym okiem, z jednej strony rozumiem potrzebę coraz bardziej intensywnej ochrony kolejnych aspektów związanych z prowadzoną działalnością gospodarczą, ale z drugiej strony jestem trochę zaniepokojony, jak daleko zaczyna ona sięgać. Czy wygląd sklepów Apple rzeczywiście jest na tyle innowacyjny, by decydować o jego bezwzględnej ochronie? Nie jestem przekonany.

No i jest jeszcze jeden aspekt, już bardziej wizerunkowy niż prawny. Czy aby Apple nie strzela sobie w kolano, chcąc chronić coraz to kolejne elementy swojej działalności? Dla mnie, ostatnie zapędy giganta to raczej przekaz w stylu „hej, nasze towary nie są już takie fajne, ale mamy ładne sklepy”. Z drugiej strony, może to słuszne podejście w dzisiejszych czasach, gdzie forma dominuje nad treścią? Sam nie wiem. Może Ty mi pomożesz ocenić całą sytuację? Koniecznie daj znać, co myślisz – gorący temat wymaga gorącej dyskusji.

O ochronie znaków towarowych przeczytasz również tutaj:

Niestety, ale wybrałeś/aś brak obsługi systemu komentarzy Disqus w menu cookies. Zmień to ustawienie, żeby zobaczyć w tym miejscu komentarze.