Twibel Case: Courtney Love i zniesławienie na Twitterze

Courtney Love słynie z pakowania się w najróżniejsze skandale. Tym razem proces wytoczyła jej była prawniczka, zarzucając Courtney zniesławienie na Twitterze. Wdowa po Kurcie Cobainie wyszła z opresji obronną ręką. O szczegółach całej sprawy w dzisiejszym wpisie.

O CO POSZŁO?

Courtney Love zatrudniła w 2009 r. prawniczkę Rhondę J Holmes, podejrzewając, że spuścizna i majątek po Kurcie Cobainie jest defraudowany, zarządzany w sposób nieuczciwy i z uszczerbkiem dla jej interesów. Relacje między obiema paniami uległy jednak w pewnym momencie załamaniu, Courtney nie była zadowolona z pracy prawniczki, a ta ostatecznie odmówiła jej pomocy w sprawie. Courtney zareagowała emocjonalnie i zarzuciła w 2010 r. Rhondzie  na Twitterze, że została podkupiona.

I was f***ing devestated [sic] when Rhonda J. Holmes esq. of san diego was bought off

Niefortunne słowa stanowiły odpowiedź na pytanie zadane artystce przez jednego z użytkowników portalu i jak tłumaczyła ona przed sądem – była przekonana, że jej tweet jest widoczny tylko dla tego użytkownika. Gdy zorientowała się, że tak nie jest – wpis został usunięty. W pozwie opartym na zarzucie zniesławienia, Rhonda J Holmes podniosła jednak, że pomimo jego usunięcia, sprawa stała się głośnym tematem w mediach i narażona została w ten sposób jej reputacja oraz dobre imię. Jako rekompensatę, zażądała 8 milion dolarów odszkodowania.

W odpowiedzi na pozew, Courtney Love broniła się, że jej tweet nie może być traktowany jako zniesławienie, ponieważ był jedynie opinią zaprezentowaną w skrojonej pod specyfikę nowych mediów formie. Sędzia odrzucił tę argumentację i skierował sprawę do rozpoznania w procesie, który prowadzony był w ubiegłym tygodniu przed sądem w Los Angeles.

ROZSTRZYGNIĘCIE SĄDU

Sąd stwierdził, że wprawdzie wiadomość udostępniona przez Courtney była nieprawdziwa i niewątpliwie szkodliwa dla Rhondy J Holmes, ale ze względu na przekonanie artystki o jej prawdziwości, nie mamy w tej sytuacji do czynienia ze zniesławieniem. Wskazał, że dla uznania roszczenia Rhondy, musiałaby ona w sposób jasny i nie budzący wątpliwości dowieść, że Courtney w chwili publikacji tweeta wiedziała o nieprawdziwości czynionego zarzutu, bądź przynajmniej wątpiła w jego prawdziwość. Sztuka ta nie udała się prawniczce i w konsekwencji jej roszczenie zostało oddalone.

DLACZEGO 'TWIBEL CASE’?

Sprawa Courtney nie była pierwszą dotyczącą zniesławienia za pomocą Twittera. Podobne problemy pojawiały się już wcześniej. Doktryna amerykańskiego prawa wypracowała na ich określenie pojęcie ”twibel”, które jest wynikiem połączenia dwóch terminów: twitter oraz libel (czyli zniesławienie w formie pisemnej). Problematyka związana ze sprawami ”twibel” jest szeroko dyskutowana na gruncie amerykańskiego porządku prawnego, budząc powszechne zainteresowanie. Prawnicy zastanawiają się nad odniesieniem działalności internetowej do dotychczasowej praktyki związanej ze zniesławieniem, w szczególności do korzystania z serwisu Twitter, który w Ameryce jest po prostu wszechobecny.

A W POLSCE?

Nie spotkałem się jak dotąd z żadnym orzeczeniem sądu polskiego, które byłoby poświęcone naruszeniu dobrego imienia za pośrednictwem Twittera. Biorąc pod uwagę rosnącą popularność serwisu w naszym kraju, przekonany jestem, że prędzej, czy później taka sytuacja się pojawi. Konstruowanie oddzielnego pojęcia na tego typu sprawy pozbawione jest jednak większego znaczenia praktycznego – niekwestionowaną przez nikogo jest bowiem obecnie możliwość naruszenia dóbr osobistych w internecie, a tym bardziej dobrego imienia. Panuje również zgodność co do tego, że ochrona w  takich przypadkach jak najbardziej możliwa jest w ramach ogólnej ochrony dóbr osobistych.


Zdjęcie w nagłówku wykonane przez KatjusaC i opublikowane na licencji Creative Commons
 
Przeczytaj również:
 

 

Niestety, ale wybrałeś/aś brak obsługi systemu komentarzy Disqus w menu cookies. Zmień to ustawienie, żeby zobaczyć w tym miejscu komentarze.