Prawo autorskie w pracy grafika

Ktoś wykorzystał twoje grafiki bez pytania o zgodę? Klient nie zapłacił, a korzysta z efektów twojej pracy?

Jak nie zostać posądzony o plagiat? Jak legalnie korzystać z materiałów stockowych? Czym jest cytat?

W tym materiale znajdziesz praktyczne wskazówki, jak poruszać się w świecie prawa autorskiego.

Prawa autorskie w pracy grafika

To drugi odcinek programu szkoleniowego Prawo dla grafika. Pozostałe poświęcone są następującym tematom:

  • umowa i współpraca z klientem,
  • rozliczenia i podatki,
  • RODO.

Spis treści

Pakiet dla grafika

Dodatkiem do programu szkoleniowego jest Pakiet dla grafika, czyli komplet przydatnych dokumentów prawnych, które możesz wykorzystać w swojej pracy.

Pakiet dla grafika - okładka
Kliknij w okładkę by poznać ofertę.

Bonus dla uważnych

Ten odcinek programu szkoleniowego poświęcony jest prawu autorskiemu.

Jednym z problemów w tym zakresie jest skuteczne przeniesienie autorskich praw majątkowych. Wzór postanowień przenoszących te prawa znajdziesz w bonusie dla uważnych.

Oprócz odpłatnego pakietu dla grafika, przygotowałem również nieodpłatny materiał bonusowy uzupełniający program szkoleniowy. Materiał bonusowy obejmuje:

  • postanowienia umowne ograniczające prawo do poprawek,
  • wzór wezwania do zapłaty, gdy klient nie chce płacić,
  • postanowienia umowne przenoszące autorskie prawa majątkowe,
  • informacje dotyczące 50% KUP,
  • dokument RODO do przekazywania klientom przy zawieraniu umowy.

Materiał bonusowy dostępny jest wyłącznie dla subskrybentów newslettera.

Freebie

Jeżeli jesteś już na liście, materiał wysłałem do ciebie wraz z informacją o tym odcinku.

Jeżeli jeszcze się nie zapisywałeś do newslettera, zrób to teraz, a jako prezent powitalny otrzymasz omówiony powyżej materiał bonusowy.

Prakreacja.pl

Wideo do oglądania

Program szkoleniowy Prawo dla grafika został nagrany w formie wideo. Jest to zapis rozmowy z projektantem graficznym, Michałem Łuczakiem, który zadaje konkretne, praktyczne pytania poświęcone kluczowym kwestiom prawnym w pracy grafika.

Wszystkie materiały wideo znajdziesz na moim kanale w serwisie YouTube. Poniżej widzisz natomiast okno z tym odcinkiem.

W dalej części dostępny jest również podcast do odsłuchu oraz tekst do czytania, w zależności, co wolisz.

Podcast do słuchania

Jeżeli słuchasz podcastów i taka forma jest dla ciebie lepsza niż tekst, zapraszam cię do odsłuchu 41. odcinka podcastu „Prawo dla kreatywnych”, który poświęcony jest właśnie umowie prawu autorskiemu w pracy grafika.

Niestety, ale wybrałeś/aś brak obsługi Soundcloud w menu cookies. Zmień to ustawienie, żeby zobaczyć w tym miejscu odtwarzacz.

Wszystkie pozostałe odcinki podcastu „Prawo dla kreatywnych” znajdziesz na podstronie poświęconej podcastowi.

Nagranie webinaru

Uzupełnieniem tego materiału jest webinar, który odbył się na żywo w ramach Facebook Live. Poniżej znajdziesz jego nagranie.

Tekst do czytania

Dla twojej wygody udostępniam ci również zapis tekstowy rozmowy. Jeżeli wolisz słowo pisane, możesz w wygodny dla siebie sposób przyswoić interesującą cię wiedzę.

Prawo dla grafika - wersja tekstowa
Zdjęcie autorstwa picjumbo.com z Pexels.

Czym różnią się autorskie prawa majątkowe, osobiste i zależne?

Michał: Kwestie prawa autorskiego będziemy omawiać na konkretnych przykładach, ale może zaczniemy od przypomnienia podstaw. Jeżeli o mnie chodzi, to pamiętam, że są prawa osobiste, zależne i co dalej?

Wojciech: Jeżeli chodzi o podstawy prawa autorskiego, powiedzmy sobie przede wszystkim, że wszystko co tworzy grafik oceniamy z punktu widzenia prawa autorskiego, a dokładniej z punktu widzenia utworu.

Czym jest utwór? To słowo wytrych w prawie autorskim, od którego wszystko się zaczyna. Utwór to np. grafika, projekt, ilustracja.

Gdy mamy już utwór, pojawiają się prawa autorskie, które związane są właśnie z tym utworem i które powstają z chwilą powstania utworu, bez konieczności żadnych zgłoszeń, rejestracji itp.

Prawa autorskie dzielimy na dwie grupy:

  • prawa autorskie majątkowe,
  • prawa autorskie osobiste.

Swoim klientom to rozróżnienie tłumaczę, mówiąc, że prawa majątkowe to te, na których zarabiamy. Tutaj są pieniądze.

Pieniądze a prawa autorskie
Autorskie prawa majątkowe pozwalają zarabiać na swojej twórczości

Natomiast prawa osobiste to takie, które przejawiają się w więzi emocjonalnej autora z utworem.

Możemy to porównać do rodzicielstwa. Twój projekt to twoje dziecko i pozostanie nim nawet jak pójdzie gdzieś dalej w świat.

Autorskie prawa osobiste zostają przy tobie, nawet wtedy kiedy prawa majątkowe przeniesiesz na klienta.

Mamy jeszcze prawa zależne, o których wspomniałeś. Są to prawa do korzystania z opracowań tego, co stworzyłeś. Chodzi tutaj o przeróbki, adaptacje i inne modyfikacje. Jeżeli ktoś stworzy utwór zależny, to na jego korzystanie musi mieć twoją zgodę.

Pola eksploatacji – o co chodzi?

W ramach powtórki podstawowych pojęć myślę, że warto jeszcze wspomnieć o polach eksploatacji. Pola eksploatacji to sposoby korzystania z utworu.

Przykładowo, jeżeli korzystam z utworu w internecie, to korzystam z utworu na polu eksploatacji „rozpowszechnianie w Internecie”.

Jeżeli drukuję wizytówkę na podstawie projektu, to korzystam z projektu na polu eksploatacji „zwielokrotnianie techniką drukarską”.

Wszystkie powyższe pojęcia będą się jeszcze przewijały w toku rozmowy, zatem później zobaczysz wszystko na konkretnych przykładach.

Jak określać pola eksploatacji w umowach?

Michał: W szablonach umów, które można znaleźć w Internecie bardzo często znajdują się wszystkie możliwe pola eksploatacji, nie wyłączając „nagrywania na CD” i innych podobnych. Czy uważasz, że to jest uzasadnione?

Wojciech: Nie, moim zdaniem nie jest to uzasadnione.

Wracamy tutaj do pierwszej części kursu: Umowa dla grafika – jak uniknąć problemów z klientem? Jeżeli posługujemy się słabą umową, to mamy słabo opisane pola eksploatacji.

Prawo dla grafika: umowy i współpraca z klientem
W każdej chwili możesz wrócić do dowolnej części kursu. Materiały dostępne są bezterminowo.

Ta „słabość” przejawia się w tym, że pola eksploatacji są opisane zbyt szeroko oraz archaicznie.

Przykładowo, tworzysz grafikę do Internetu, a w umowie zapisane, że klient będzie ją zwielokrotniał techniką reprograficzną. Czy jest mu to potrzebne? Oczywiście, że nie.

Umowy po prostu bardzo często przesadzają, idą za daleko. Tymczasem złotym środkiem jest opisanie pól eksploatacji w taki sposób, aby odpowiadały temu, co rzeczywiście zamierzamy z utworem robić.

Umowy wchodzące w skład Pakietu dla grafika obejmują instrukcję w zakresie określania pól eksploatacji.

Klienci mają pokusę nabywać autorskie prawa majątkowe w najszerszym możliwym zakresie, wychodząc z założenia, że dzisiaj wykorzystam grafikę w Internecie, a za pół roku może coś innego wymyślę.

Jeżeli grafik jest przygotowany, ma szansę na dodatkowy zarobek, ponieważ może uzależnić kolejne pola eksploatacji od dodatkowego wynagrodzenia. Chociaż zakładam, że wobec takiej odpowiedzi grafika, większość klientów zrezygnuje z dodatkowych pól eksploatacji.

Przy polach eksploatacji mogę dać tę samą rekomendację, co wcześniej tzn. czytaj uważnie umowy i analizuj pola eksploatacji.

Pamiętaj, żeby nie akceptować pierwszej, lepszej wersji umowy. Wiele osób obawia się, że składając swoje uwagi straci klienta, ale tak nie jest, umowy należy negocjować, również w zakresie pól eksploatacji.

Jak radzić sobie z podobieństwem projektów?

Michał: Osobiście w swojej pracy zajmuję się projektowaniem logotypów. Te grafiki są najczęściej proste, nieskomplikowane.

Obawiam się, że wraz z biegiem czasu, jak przybywa kolejnych logotypów, mogę kiedyś przypadkiem zaprojektować logo, które jest podobne do już istniejącego. Co w takim przypadku?

Wojciech: Odpowiedź można odnieść nie tylko do logotypów, ale generalnie do wszystkiego, co tworzymy.

Kultura kołem się toczy. Tworząc coś, nie tworzymy tego w próżni. Świadomie lub nieświadomie nawiązujemy do czegoś. Niektórzy twierdzą, że obecnie nie da się już stworzyć czegoś kompletnie nowego, ale to temat na osobną dyskusję.

Kultura kołem się toczy
Kultura to łańcuch wspólnych powiązań. Nic nie powstaje w próżni.

W prawie autorskim nie ma testu, który pozwoli z całą pewnością rozstrzygnąć, czy dany utwór stanowi plagiat, czy nie. Nie sposób udzielić jednoznacznej odpowiedzi, każdy przypadek utworów podobnych należy rozpatrywać indywidualnie.

Należy jednak zaznaczyć, że w logotypach, jak i w innych utworach, mogą się znaleźć elementy twórcze oraz elementy nietwórcze.

Oznacza to, że w utworach znajdują się również fragmenty, które oderwane od całości nie będą korzystały z ochrony prawnoautorskiej. Wynika to z tego, że dany element jest na tyle banalny, że nie wypełnia definicji utworu.

Jeżeli zatem tworząc własny utwór, zaczerpniesz taki nietwórczy fragment z cudzej pracy, to tworzysz samodzielny,  niezależny, chroniony utwór.

Utwor zależny vs utwór inspirowany

W dyskusjach prawniczych, analizując kwestię podobieństwa, wskazuje się na istnienie utworu pierwotnego oraz utworu zależnego. Generalnie, utwory możemy podzielić na trzy kategorie:

  • utwór pierwotny,
  • utwór zależny,
  • utwór inspirowany.

Odnosząc się do twojego przykładu, można wskazać, że pierwsze logo, na które patrzyłeś, stanowi utwór pierwotny.

Pytanie jak zakwalifikować twój logotyp, powstały póżniej. Czy to utwór zależny, inspirowany, czy może całkowicie niezależny?

Ocena jest niejednoznaczna i nierzadko trudna. Odnoszę jednak wrażenie, że często rozstrzygnięcie jest intuicyjne tzn. opierając się na swoim doświadczeniu życiowym, potrafimy wskazać, co może stanowić naruszenie praw autorskich.

Patrząc na dwa logotypy, dostrzegamy, czy jeden stanowi bardzo zbliżona kopię drugiego, czy też może widoczne są jedynie drobne elementy wspólne.

Na pewno nie musisz obawiać się tego, że jakiekolwiek wykorzystanie powszechnego schematu jak np. napis i symbol, będzie stanowiło naruszenie praw autorskich.

Gdyby było inaczej, to nie mógłbyś w zasadzie niczego tworzyć, a to oczywiście nie jest celem prawa autorskiego. Tego typu obawy są bardzo często bezpodstawne.

Niemniej jednak, zawsze przy tworzeniu logotypów zalecam sprawdzić bazę znaków towarowych, ponieważ może się okazać, że istnieje już zarejestrowany znak i przypadkowo narazimy się na odpowiedzialność na gruncie prawa własności przemysłowej.

Osobiście nie zajmuję się znakami towarowymi, ale w sieci można znaleźć wiele wartościowych materiałów. Polecam szczególnie blog Mikołaja Lecha. Generalnie, rekomenduje rozpoczęcie każdego projektu od sprawdzenia w bazie znaków towarowych, czy podobne znaki towarowe już nie powstały.

Czy możliwa jest twórczość równoległa?

Michał: Zdarza się również tak, że jednocześnie na różnych rynkach istnieją logotypy bardzo zbliżone do siebie. Jak to jest możliwe?

Wojciech: W takich przypadkach możemy mieć do czynienia z twórczością równoległą. Nie jest oczywiście tak, że w danym momencie wyłącznie jeden człowiek na świecie może stworzyć logotyp.

Logotypy - podobieństwo
Ciekawe, ile dziennie na świecie powstaje logotypów?

Wszyscy tworzymy, mając do wyboru pewne określone mechanizmy, jakieś standardy funkcjonujące w branży. Istnieje zatem szansa, że ktoś na drugim końcu świata, dysponując podobnymi narzędziami i standardami, stworzy podobny utwór.

Jednoczesne stworzenie podobnych utworów nie zawsze musi oznaczać plagiat, w szczególności gdy twórcy nie wiedzieli o sobie nawzajem. Dlatego właśnie daleko posunięte obawy co do plagiatu często są nieuzasadnione.

Jednocześnie chciałbym podkreślić, że nie jest rozsądne również beztroskie podejście do tematu i zakładanie, że cokolwiek stworzę, będzie wystarczająco twórcze. Musimy szukać złotego środka.

Tutaj widoczna jest niewdzięczna rola prawnika, ponieważ nie jestem w stanie klientowi udzielić jednoznacznej odpowiedzi, gdy ten pyta się „co można zrobić, żeby na pewno nie było plagiatu”. W takim przypadkach nie mogę pomóc, ponieważ są to kwestie płynne, które należy rozpatrywać na konkretnych przykładach.

Mogę jednak polecić w tym miejscu książkę „Ilustrowane prawo autorskie” autorstwa R. Markiewicza, która może pomóc grafikom lepiej zrozumieć ten temat.

Jest to jedyna pozycja na rynku, która nie skupia się na tekście, a pokazuje konkretne przykłady. Przedstawia, porównuje i omawia różne logotypy wykorzystywane w reklamach, akcjach społecznych, plakatach.

Jeżeli zatem grafik by mnie spytał, czy jest jedna książka o prawie autorskim, którą warto przeczytać, to poleciłbym mu właśnie „Ilustrowane prawo autorskie”.

Książka dzięki swojemu językowi oraz licznym ilustracjom jest łatwo zrozumiała dla laika i pozwoli mu poszerzyć swoją wiedzę.

Logo a rejestracja znaku towarowego

Michał: Czy musimy jakoś dokładniej sprawdzić inne utwory, jeżeli chcemy zarejestrować znak towarowy?

Wojciech: Nie będziemy dzisiaj rozmawiać o znakach towarowych, ponieważ nie mieści się to w zakresie mojej specjalizacji. W ramach naszej kancelarii nie rejestrujemy znaków towarowych.

Korzystając jednak z twojego pytania, pozwolę sobie poczynić kolejną rekomendację. W Polsce działa specjalista, Mikołaj Lech, który zajmuje się wyłącznie znakami towarowymi.

Można go znaleźć m.in. na jego blogu pod adresem: https://znakitowarowe-blog.pl/.  Wiem, że Mikołaj pracuje z wieloma agencjami reklamowymi i grafikami również pod kątem analizy dopuszczalności określonego logotypu.

Jeżeli rozmawiamy o logotypie osiedlowego sklepu spożywczego, to ryzyko negatywnych konsekwencji jest niewielkie.

Jeżeli jednak rozpoznawalna marka chce wejść na rynek z  dużym projektem, to warto tę pogłębioną analizę na początku wykonać.

W Polsce można znaleźć wielu ekspertów będących rzecznikami patentowymi, którzy takie analizy wykonują, ja polecam Mikołaja.

Czy można wprost nawiązywać do cudzego utworu?

Michał: Co jeżeli chcemy stworzyć wzór, który parodiuje znaną markę albo dokonujemy kompilacji znanych postaci?

Wojciech: W tym przypadku sytuacja jest bardziej zero-jedynkowa. Najczęściej będzie to stanowiło naruszenie.

Musimy pamiętać, że znane postacie fikcyjne korzystają najczęściej z ochrony jako utwory oraz znaki towarowe.

Wynika to z tego, że podmiot, któremu przysługują prawa do znanej postaci fikcyjnej świadomy jest jej wartości i sposobów jej monetyzacji, przykładowo poprzez jej licencjonowanie tak, aby ktoś mógł stworzyć koszulkę z nią.

Problem polega na tym, że większość projektów internetowych, w których ktoś sprzedaje koszulki czy inne gadżety ze znanymi postaciami, charakterystycznymi elementami itp., działa w szarej strefie.

Taki sprzedawca wychodzi z założenia, że tworzy fanart i ma prawo to sprzedawać.

Zapomina jednak o tym, że dopóki tworzy fanart dla siebie, to jest on dozwolony, ponieważ mieści się w dozwolonym użytku. Nie znajduje to jednak zastosowania, jeżeli bierze jakąś postać i ją wykorzystują we własnych celach zarobkowych.

fanart
Jeśli fanart, to nie w celach zarobkowych.

Bez znaczenia pozostaje to, czy sprzedawca wprowadził drobne zmiany lub zestawił postać również z innymi przedmiotami. Celem bowiem pozostaje to, że wykorzystana postać ma być rozpoznawalna.

Gdyby sprzedawca stworzył własną postać i ją wykorzystał, to prawdopodobnie nie osiągnąłby takiego zainteresowania produktem, jak przy znanej postaci.

To od razu podbija sprzedaż i od razu naraża na zarzuty naruszenia prawa autorskiego, znaków towarowych i pasożytowania na cudzej renomie.

Polega to na tym, że podczepiam się pod rozpoznawalność marki i korzystam z niej dla promowania swoich produktów.

Tutaj widać problem fanartu. Jest to bardzo ciekawa twórczość, która pobudza kreatywność. Pozostaje dozwolona tak długo jak mieści w użytku osobistym, ale kiedy zaczynamy to wykorzystywać w celach komercyjnych, dopuszczamy się naruszenia praw podmiotów dużo większych od nas, np. Disney.

Nietrudno tutaj wpaść w kłopoty, ponieważ największe marki przeczesują rynek i starają się wyłapywać naruszenia.

Co z różnego rodzaju mixami?

Michał: Co jeżeli tworzę projekt, który nawiązuje do trzech znanych marek i stanowi ich mix. Co wtedy? Kto się może doczepić?

Wojciech: To zależy jaki to będzie utwór.

Czy to będzie opracowanie?

Czy może to będzie jakiś nowy, kreatywny utwór, który wykorzystuje pewne nawiązania, ale jest samodzielny?

Jeżeli ocenimy, że jest to samodzielny utwór, nie ma podstaw dla dalszego stresu.

Gorzej, jeżeli to jednak nie jest nowy, samodzielny utwór, tylko opracowanie lub kompilacja innych utworów.

Wówczas każda marka, która chroni swój logotyp lub symbole z nim związane, może tutaj reagować.

Reakcja podmiotu w dużej mierze zależy od jego polityki. Niektóre mają bardziej liberalne podejście i cieszą się, gdy ten obrót fanowski się rozrasta, ponieważ to dla nich działanie wizerunkowe i bycie ze społecznością.

Są również jednak takie koncerny, które swoje logotypy i oznaczenia bardzo rygorystycznie chronią.

W tym kontekście przypomina mi się sprawa mojego klienta, który planował stworzyć kurs internetowy związany z Instagramem i mający w swojej domenie właśnie tę nazwę.

W niedługim czasie otrzymał wiadomość, w której go informowano o tym, że niestety nie jest możliwa rejestracja takiej domeny, ponieważ oznaczenie Instagram jest zarejestrowanym znakiem towarowym i stanowi to potencjalne naruszenie.

To nie jest zatem tak, jak mogłoby się wydawać, że nikt nie zauważy. Nie jest to prawda i niepostrzeżenie możemy otrzymać pismo z żądaniem zaprzestania naruszeń np. od Disneya.

Apple - znaki towarowe
W ochronie swoich znaków towarowych przoduje pewna amerykańska firma. Zgadniesz jaka?

Jeżeli zatem chodzi o cele komercyjne, to warto się zastanowić kilka razy nad dopuszczalnością działań.

Jak wykorzystywać cudze elementy?

Michał: Graficy często wykorzystują elementy, które stworzą lub dostarczą im inne osoby. Mam na myśli tutaj wektory, zdjęcia, czcionki. Jak na wykorzystanie takich elementów patrzy prawo?

Wojciech: Prawo patrzy na to w ten sposób, że to powinno odbywać się w ramach licencji.

Jeżeli stwierdzamy, że element naszej pracy tj. czcionka, ikona, wektor, zdjęcie jest utworem i ktoś inny ma do niego prawa, to żeby móc z niego korzystać, powinniśmy mieć licencję.

Uzyskanie takiej licencji wcale nie musi być trudne. Wchodząc na najprostszego stocka i kupując tam zdjęcie, właśnie nabywamy licencję.

Diabeł tkwi w szczegółach. Zalecam, aby zawsze sprawdzać jaką licencję nabyliśmy tzn. na co ona nam zezwala. Jak możemy wykorzystać zdjęcie, w jakim celu?

Licencje mogą być bardzo różne.

Przykładowo, licencja może zakładać, że możemy wykorzystać zdjęcie do projektu, ale nie możemy sprzedać projektu klientowi.

Można się również spotkać z licencjami, które będą uzależniały opłatę od wyświetleń, a przekroczenie pewnego progu będzie oznaczało obowiązek dopłaty.

Niestety tutaj także nie ma jednego zbioru reguł, który by oznaczał, że dana umowa to zawsze dane warunki. Każdy twórca, który udziela licencji, czy to indywidualne, czy przez stock, może tę licencję dowolnie ukształtować.

Wobec tego zawsze musimy uważnie zapoznać się z licencją i być pewni tego, co kupujemy.

Warto uważać, ponieważ potem mogą się pojawić problemy wizerunkowe z klientem. Jeżeli w projekcie stworzonym dla klienta  wykorzystamy zdjęcie ze stocka bez zapoznawania się z licencją, to potem do klienta zaczną spływać roszczenia.

Wówczas klient zasadnie będzie się nas pytał jak to się stało, że dostarczyliśmy produkt, który nie spełnia wymagań. Może się wtedy okazać, że nie doczytaliśmy umowy licencyjnej, a z niej wynikało, że nie byliśmy uprawnieni do przekazania projektu klientowi.

Zatem należy czytać wszystkie umowy licencyjne, nie tylko te ze stocków.

Jak działa prawo cytatu?

Licencja to jedno, ale nie można nie wspomnieć o prawie cytatu.

To właśnie tym prawem twórcy często się zasłaniają w przypadku zarzutów naruszenia praw autorskich.

Jak można wobec tego cytować i co to w ogóle znaczy?

Prawo autorskie wyraźnie zawęża pojęcie cytatu – jest to konkretny użytek w konkretnych celach:

  • wyjaśnianie,
  • nauka, krytyka,
  • polemika,
  • niejednoznaczne prawo gatunku twórczości.

Nie jest zatem tak, że zawsze możemy się powołać na cytat.

Jeżeli chcę coś wykorzystać tylko dlatego, że uczyni to mój przekaz atrakcyjniejszym, w większości przypadków nie będzie mieściło się to w prawie cytatu, konieczne będzie uzyskanie licencji.

Może dalej już nie komplikujmy. Przyjmijmy taką ogólną zasadę: jeżeli masz wątpliwości, czy możesz coś wykorzystać, to lepiej przyjmij, że nie możesz, będzie bezpieczniej.

Sprawdź, czy jest możliwość licencji. Przeczytaj regulamin stocka.

Jeżeli dalej masz wątpliwości, to skonsultuj się z prawnikiem i wcale nie jest to kryptoreklama, haha!

Memy jako przedmiot prawa autorskiego

Michał: Co z memami w takim razie? Wszyscy korzystamy z memów, nawet znane marki używają ich w swoich przekazach marketingowych.

Wojciech: Zacznijmy od tego, że nie każdy mem jest przedmiotem ochrony prawa autorskiego.

Często bowiem są to proste grafiki zestawione z nieskomplikowanym tekstem. Ciężko dopatrywać się tutaj kreatywności i twórczości.

Natomiast inny problem związany z memami to właśnie wykorzystywanie nawiązań, o których mówiliśmy. W memach możemy znaleźć nawiązania do znanych postaci, wykorzystanie cudzych zdjęć, a także wizerunki osób.

Możemy powiedzieć, że mem jest swego rodzaju gatunkiem twórczości. Wobec tego jesteśmy w stanie się bronić, że wykorzystanie cudzego utworu w celach parodystycznych, karykaturalnych, skomentowania rzeczywistości jest uzasadnione.

Wynika to z tego, że wnosimy nowy kontekst interpretacyjny do utworu.

Jasne, można też patrzeć na memy pod katem naruszeń, ale próba zwalczania tych naruszeń występujących w memach byłaby jak walka z wiatrakami. Ciężko mi sobie wyobrazić postępowanie sądowe o naruszenie praw autorskich w memie. Myślę, że sam sąd byłby zaskoczony.

Memy to specyficzny oręż Internetu, którego myślę, że nie ma sensu zwalczać. Nie stanowi to problemu tak długo jak nie używamy tego w celach komercyjnych.

Wyobrażam sobie sytuację, w której znana marka wykorzystuje cudze utwory pod przykrywką mema, budując w ten sposób przekaz marketingowy.

Będzie to zupełnie odmienny przypadek niż memiczne komentowane rzeczywistości i nie powinien być dopuszczalny.

Wykorzystanie cudzych utworów na konferencjach

Michał: Zdarza się, że prelegenci umieszczają w swoich prezentacjach memy, po to aby rozśmieszyć słuchaczy w czasie zajęć. Czy prowadzący musi się jakoś zabezpieczyć w tym przypadku?

Wojciech: Z memami jest ta sytuacja, o której wspominałem. Jeżeli uznamy, że mem nie jest utworem, to możemy wykorzystywać bez zgody.

Jeżeli uznamy, że to parodystyczne skomentowanie rzeczywistości, również nie musimy mieć zgody.

Natomiast w prezentacjach problemem są elementy, które niewątpliwie stanowią utwory. Atrakcyjne zdjęcia lub grafiki są wykorzystywane i wiele osób nawet nie myśli o tym, żeby je podpisywać jakoś.

Wychodzą oni bowiem z założenia, że wykorzystanie cudzego utworu w prezentacji nie stanowi użytku powszechnego, ponieważ jest skierowane do konkretnej grupy osób.

Jest to błędne podejście, potrzebujemy w tym zakresie zgody twórcy.

Utwory na konferencjach również powinny być używane z poszanowaniem prawa autorskiego.

Konferencja a prawo autorskie
Wyobrażasz sobie prezentację bez przyciągających oko grafik czy śmiesznych obrazków?

Praktyka jest jednak inna. Wynika ona z tego, że podmioty uprawnione często nie wiedzą, że ich twórczość jest wykorzystywana gdzieś bez ich zgody.

Natomiast jeżeli autor by się dowiedział i chciał dochodzić swoich praw, to miałby podstawy.

Brak wynagrodzenia a naruszenie praw autorskich

Michał: Nawet jeżeli prelegent nie bierze pieniędzy za swoje wystąpienie?

Wojciech: Nie ma to znaczenia z punktu widzenia odpowiedzialności.

To jest dobra okazja, żeby głębiej omówić to zagadnienie.

Często spotykam się z argumentacją, że w przypadku bezpłatnego wykorzystania nie ma odpowiedzialności. Nie jest to prawda.

Prawo autorskie nie rozróżnia tego, czy naruszenie wiąże się z uzyskaniem wynagrodzenia. Ważny jest tylko sam fakt naruszenia.

Konsekwencje uzyskania wynagrodzenia za naruszenie mogą być widoczne dalej. Jeżeli mamy naruszenie w celach komercyjnych, to przyznane odszkodowanie może być znacznie wyższe. Tutaj można zatem dostrzec różnice.

Warto zaznaczyć jednak jeszcze raz, że sam fakt, że robimy coś niekomercyjnie, nie zwalnia nas z przestrzegania prawa.

Zgoda na wykorzystanie wizerunku

Michał: Co do zasady musimy uzyskać zezwolenie na wykorzystanie wizerunku. Są jednak również takie sytuacje, w których tej zgody nie potrzebujemy. Kiedy tak jest?

Wojciech: Podstawowa i ogólna zasada głosi, że dla rozpowszechniania wizerunku musimy mieć zgodę.

To jest nasz punkt wyjścia. Jeżeli widzimy zdjęcie, to w pierwszej chwili powinniśmy myśleć o tej zasadzie.

Masz jednak rację, że istnieją wyjątki.

Najprostsza sytuacja, która zresztą jest wyczuwalna intuicyjnie, to taka, w której zatrudniamy modela i płacimy mu wynagrodzenie za pozowanie.

Przyjmujemy, że model w takim przypadku wyraził zgodę na rozpowszechnianie jego wizerunku.

Zaznaczmy jednak, że model udziela tutaj zgody na konkretne wykorzystanie, a nie na dowolne użycie.

Kluczowy jest tutaj kontekst sesji. Praktyka zna przykłady, w których wykonywano delikatnie rozbieraną sesję na potrzeby wewnętrzne podmiotu, a następnie zdjęcia wykorzystywane były w kalendarzu o ogromnym nakładzie. To nie jest dopuszczalne.

Przedsiębiorca nie może wówczas argumentować, że zapłacił modelce 100 zł tytułem wynagrodzenia, a zatem miał prawo do dowolnego użytku. Tak to oczywiście nie działa i każdorazowo należy badać kontekst towarzyszący zapłacie.

Wizerunek osoby powszechnie znanej

Innym przykładem są wizerunki osób powszechnie znanych uwiecznione w związku z pełnieniem funkcji publicznych.

Czyli jeżeli robię politykowi zdjęcie na konferencji, to mogę zdjęcia wykorzystać w celach relacyjnych.

Ważne jest to, że fotografie osób powszechnie znanych mogą być wykorzystywane bez ich zgody wyłącznie w celach informacyjnych. Wyłączenie od obowiązku uzyskania zezwolenia nie zadziała, jeżeli będę chciał użyć zdjęcia w celach komercyjnych.

Jeżeli chciałbym stworzyć produkt komercyjny, to nie mógłbym argumentować, że zdjęcie wykonano w związku z pełnieniem funkcji publicznych.

Co nie mniej ważne, fotografia musi być zrobiona w sferze publicznej. Niedopuszczalne byłoby zatem zrobienie zdjęć premiera na plaży i użycie go na okładce książki „Najcieplejsze przygody znad morza”. Tak to nie działa. Ponownie, kontekst ma znaczenie.

Wizerunek jako szczegół większej całości

Kolejna sytuacja, w której możemy rozpowszechniać wizerunek bez zgody, to szczegół większej całości. Czyli na zdjęciu jest osoba, ale jakby ją usunąć, to nie zmieniłby się odbiór całości.

Mówimy zatem o osobie stanowiącej element tła.

Często ma to zastosowanie w fotografii ulicznej. Robimy zdjęcie zatłoczonej ulicy i obejmujemy w kadrze wizerunku dziesiątek osób.

Fotografia uliczna

Oczywiście nie będziemy uzyskiwać zgody każdego z nich. Natomiast, jeżeli osoba jest istotnym elementem zdjęcia, to omawiane wyłączenie nie zadziała.

To są właśnie sytuacje, w których zgoda nie jest wymagana.

Zakładam, że w przypadku grafika najczęściej będzie sytuacja, że otrzymuje on od klienta zrobione już fotografie. Tak jak rozmawialiśmy, w takim przypadku to klient ponosi odpowiedzialność za te materiały.

Niemniej jednak, myślę, że przy profesjonalnym charakterze współpracy warto się upewnić, że klient jest świadomy swoich obowiązków. Ewentualnie można zwrócić uwagę, że fotografie wiążą się z eksploatacją wizerunku, a zatem wymagają zgody.

Więcej o zgodzie na rozpowszechnianie wizerunku można przeczytać tutaj: Zgoda na rozpowszechnianie wizerunku – kiedy potrzebna?

Tworzenie fikcyjnych projektów na potrzeby portfolio

Michał: Początkujący graficy przygotowują często fikcyjne projekty, aby zapełnić swoje portfolio. Przykładowo, tworzą propozycję rebrandingu McDonalda, chociaż oczywiście koncern ich nie zatrudnił. Czy jest to dozwolone?

McDonald

Wojciech: Tak jak wspominaliśmy, każdy znany logotyp korzysta potencjalnie z ochrony. Wobec tego z góry możemy zakładać, że logo znanej marki jest chronione jako utwór na gruncie prawa autorskiego.

Ponadto, jest to prawdopodobnie zarejestrowany znak towarowy.

Jeżeli zatem wezmę takie logo, stworzę projekt z jego rebrandingiem, to potencjalnie naruszam prawa autorskie.

Po pierwsze, wchodzę w autorskie prawa osobiste twórcy, ponieważ ingeruję w jego utwór.

Co więcej, naruszam autorskie prawa majątkowe, gdyż rozpowszechniam ten logotyp bez zgody.

Nie jestem uprawniony, ponieważ to nie jest jedynie moja praca twórcza. Dla rozpowszechniania utworu zależnego konieczna jest zgoda autora utworu pierwotnego.

Wobec tego dopuszczam się naruszenia prawa.

Tyle prawo, a jak wygląda praktyka? Zdarzają się sytuacje, że grafik w ten sposób znajduje pracę i nikt nie podnosi wobec niego zarzutów naruszenia prawa.

Myślę, że tutaj sytuacja jest podobna do tego, co mówiliśmy o konferencjach. Przyjęło się już działanie w dany sposób i akceptowanie niektórych działań, ale przypominam, że gdyby podmiot uprawniony z tytułu praw autorskich chciał dochodzić naruszenia, to miałby ku temu podstawy.

Uważam, że w przypadku tworzenia portfolio należy szczególnie uważać na treści mające charakter szyderczy. Tworzenie prześmiewczych przeróbek znanych logotypów naraża grafika na niebezpieczeństwo.

Jeżeli podważamy renomę, dobre imię i przekraczamy pewną granicę, to marka może poczuć się urażona i być bardziej skłonna egzekwować swoje prawa.

Moim zdaniem musimy do tego zagadnienia podchodzić nie tylko od strony prawniczej, ale również psychologicznej. Powinniśmy spytać się, na ile dany podmiot będzie zadowolony z mojego działania, co im się spodoba, a co nie. Tak abyśmy uniknęli sytuacji podobnej do tej z Sokołowem, w której vloger miał problemy z uwagi na swoją niepochlebną recenzję.

Wykorzystywanie projektów w portfolio

Michał: Czy możemy domyślnie umieszczać w portfolio wykonane przez nas projekty?

Wojciech: Klasyczne pytanie, które powraca nieustannie jak bumerang. Mam nadzieję, że ten materiał pomoże zainteresowanym, a mi pozwoli ograniczyć liczbę zapytań dotyczących tego zagadnienia.

Jeżeli z umowy wynika, że przenoszę autorskie prawa majątkowe na klienta, to nie powinienem umieszczać w portfolio danego projektu.

Wynika to z tego, że na podstawie umowy wyłącznie uprawniony do rozpowszechniania dzieła w internecie jest klient.

Jeżeli zatem wykorzystujemy projekt w zakresie, do którego uprawniony jest klient, to wkraczamy w jego prawa majątkowe.

Można tutaj argumentować, że portfolio mieści się w realizacji autorskich praw osobistych, które zostają przy grafiku. Opiera się to na stanowisku, które zakłada, że grafik jest twórcą i może pokazywać innym ludziom, że jest tym twórcą.

Przyjmuje się jednak, że taka argumentacja dotyczy tylko tradycyjnego portfolio, czyli tego, które nie jest rozpowszechniane w internecie.

Wobec tego, jeżeli chcemy móc wykorzystywać projekty w portfolio, to musimy o to wyraźnie zadbać w umowie. Wracamy tutaj znowu do umów i bloku pierwszego naszego kursu: Umowa dla grafika – jak uniknąć problemów z klientem?

Powinniśmy w umowie wprost wskazać, że pomimo przeniesienia autorskich praw majątkowych, zachowujemy prawo do publikacji w portfolio, w szczególności portfolio internetowym, w tym również w serwisach społecznościowych.

Prakreacja.pl
Prawo dla grafika – materiał bonusowy

W ramach nieodpłatnego materiału bonusowego do programu szkoleniowego znajdują się postanowienia przenoszące autorskie prawa majątkowe z zachowaniem prawa grafika do publikacji w portfolio.

Freebie

Jeżeli jesteś subskrybentem newslettera, powinna już być u ciebie wiadomość z dodatkiem. Jeżeli jeszcze nie jesteś na mojej liście, zapisz się teraz, a otrzymasz dodatkowy dokument prosto na swoją skrzynkę e-mail.

Zwróć uwagę na to, że przenosząc prawa autorskie nie możesz udzielać już licencji, zaś opublikowanie zdjęcia na Facebooku czy innym serwisie, to właśnie udzielenie serwisowi licencji.

Jeżeli nie mamy odpowiedniego postanowienia w umowie, to taka publikacji stanowi naruszenie praw autorskich klienta, ponieważ udzieliliśmy licencji do pracy, która nie jest już nasza.

Klient może mieć tutaj podstawy dla zakwestionowania naszych działań.

Abstrahując od odpowiedzialności na gruncie prawa autorskiego, należy wskazać, że to jest również często problem na linii komunikacyjnej.

Jeżeli nie ustalimy takich kwestii jak portfolio na początku, to później klient może nie chcieć się zgodzić na to. Dlatego zalecam zadbać o to już na początku i wskazać to w umowie.

Michał: Zatem to znowu kwestia dobrej umowy.

Wojciech: Niezmiennie tak.

Więcej o portfolio można przeczytać tutaj: Czy grafik zawsze ma prawo wykorzystać projekt w portfolio?

Umowa o pracę a portfolio

Michał: Co z grafikiem na etacie? Czy może on pokazywać w portfolio swoje projekty? Czy może je pokazywać w czasie rozmowy o pracę z następnym pracodawcą? Czy może je oficjalnie umieszczać w internecie?

Wojciech: Sytuacja jest analogiczna do tego, o czym mówiliśmy wcześniej.

Wynika to z tego, że przy umowach o pracę zasadą jest, że pracodawca nabywa prawa autorskie do utworów stworzonych przez pracownika w ramach wykonywania obowiązków służbowych.

Prawa autorskie pracownika
To, co robisz w ramach swoich obowiązków pracowniczych należy do pracodawcy.

Jeżeli z umowy wynika, że pracuję przy danym zakresie obowiązków, to prawa do utworu stworzonego przy realizacji tych obowiązków nabywa automatycznie pracodawca.

Nasz szef nabywa zatem autorskie prawa majątkowe do utworu w momencie jego przyjęcia.

Wobec tego istnieje tutaj ten sam problem, co przy pojedynczych zleceniach. Warto określić to w umowie i już na etapie jej zawierania poprosić pracodawcę o zgodę na wykorzystanie projektów w portfolio.

Może się jednak zdarzyć tak, że takiej ogólnej zgody nie otrzymamy, ponieważ pracodawca będzie argumentował, iż niektóre projekty objęte są poufnością, przykładowo ze względu na to, że publikacja niektórych kampanii odsunięta jest w czasie.

Rekomenduję wówczas chociaż zapewnić sobie możliwość uzyskania takiej zgody w przyszłości względem konkretnych projektów. Mam tutaj na myśli przewidzenie procedury, zgodnie z którą grafik może wystąpić do pracodawcy o wyrażenie zgody, a ewentualną odmowę przewidzieć jedynie w określonych przypadkach.

Warto to uregulować tak, aby nie istniały niedomówienia.

Jest to szczególnie ważne w przypadku kończenia współpracy.

Wyobraźmy sobie, że grafik pracował 3 lata dla jednego pracodawcy i teraz się okazuje, że nie może żadnych projektów pokazać w portfolio, ponieważ nie zatroszczył się o to wcześniej.

Dobra wiadomość jest taka, że nawet jeżeli zapomniano uregulować tę kwestię na początku, to nic straconego, ponieważ w każdej chwili można przygotować aneks do umowy.

Licencje na fonty

Michał: Licencje na fonty zawierają bardzo dużo skomplikowanych postanowień. Możesz coś powiedzieć o tym? Jak to wygląda?

Wojciech: Sprawa jest zbliżona do stocków. Ciężko wyprowadzić jedną generalną zasadę, ponieważ umowy licencyjne bardzo się od siebie różnią.

Graficy czasem popełniają ten błąd, że zakładają, iż wszystkie fonty są licencjonowane na tych samych zasadach. Natomiast okazuje się, że rodzajów licencji jest wiele.

Licencje na fonty
Każdy font może być rozpowszechniany na innej licencji.

Przykładowo, licencje desktopowe umożliwiają nam instalację na własnym sprzęcie i wykorzystywanie w pracach tworzonych na tym sprzęcie, ale nie obejmuje to użycia czcionki na stronach internetowych. Dla użytku internetowego musimy mieć licencję webową.

Idąc dalej, można wymienić licencje ograniczone do zasięgów danego materiału, do określonego sposobu dystrybucji, do formy wykorzystania itd.

Niestety, nie ma żadnego podręcznika licencji, który pozwalałby nam jednoznacznie określić na co pozwala dana licencja.

Każdorazowo należy zapoznać się z warunkami licencji i upewnić się, czy możemy wykorzystać font w planowany sposób.

Mamy zatem sytuację bardzo zbliżoną do tej, którą omawialiśmy przy stockach.

Swoją drogą, sam ostatnio miałem sytuację, w której klient otrzymał wezwanie do zaprzestania naruszeń z tytułu korzystania z fontu. Co ciekawe, klient licencję miał tylko, że programista, który osadzał treści na stronie wykorzystał czcionkę kupioną dla innego podmiotu niż dla tego, dla którego aktualnie pracował.

Mimo, że dostarczono mu czcionkę, na którą nabyto licencję, to programista pobrał i wykorzystał inną czcionkę. W metatagach było wskazane dla kogo zakupiono czcionkę i oczywiście to nie był ten podmiot co powinien.

Klient został wezwany do zaprzestania naruszeń i musiał okazać, że licencję ma, a po prostu coś poszło nie tak na etapie prac programistycznych.

Jak walczyć z naruszeniem praw autorskich?

Michał: Rozmawialiśmy o sytuacjach, w których grafik narusza czyjeś prawa, a co w sytuacji odwrotnej? Co jeżeli to prawa grafika są naruszane? Przykładowo, jeżeli jego pracę są wykorzystywane na koszulkach sprzedawanych w znanym serwisie.

Wojciech: W pierwszej kolejności powinniśmy się zastanowić jaka jest ranga naruszenia. Jeżeli znajdziemy swój utwór na jakimś hobbystycznym blogu, który nie ma charakteru komercyjnego, to wszczynanie postępowania sądowego nie do końca ma sens.

W takiej sytuacji wystarczające wydaje się zgłoszenie do danej osoby z prośbą o usunięcie naszych prac lub przedstawienie podstaw pozwalających na ich wykorzystanie.

Jeżeli jednak stwierdzamy wykorzystanie bardziej komercyjne, jak np. użycie wzoru na koszulkach, to na początku radzę utrwalić to naruszenie.

Warto zacząć swoje działania od zdobycia dowodów naruszeń, ponieważ przedsiębiorcy skonfrontowani z roszczeniami o usunięcia naruszenia często zaczynają od usunięcia spornych materiałów, myśląc że to załatwi sprawę. Warto mieć zatem screeny.

Jeżeli jednak zapomnimy o zrobieniu zrzutów ekranu, to nic straconego, ponieważ w sieci nic nie ginie i wystarczy skorzystać choćby z Web Archive.

Jak mamy już utrwalone naruszenie, to podejmujemy dalsze kroki.

Pierwszy krok to skontaktowanie się z naruszycielem. Jeżeli znamy adres, to sytuacja jest komfortowa, ponieważ możemy z łatwością wystosować pismo.

Co jednak gdy dysponujemy jedynie nickiem? Oczywiście możemy wysłać prywatną wiadomość, ale sprytny użytkownik może ją zignorować lub nie zareagować.

Dlatego właśnie w serwisach prawie zawsze mamy opcję „zgłoś naruszenie”. W szczególności możemy to zaobserwować przy serwisach, które umożliwiają masowe publikowanie treści.

Mówimy tutaj o tzw. procedurze notice & take downW ramach tej procedury wysyłamy zgłoszenie, w którym wskazujemy, że dana treść narusza nasze prawa i platforma może je usunąć.

Oczywiście w ten sposób nie uzyskamy rekompensaty finansowej, ale możemy doprowadzić do stanu, w którym utwór zniknie z sieci.

Jeżeli chcemy iść dalej i wysuwać roszczenia finansowe, to musimy jakoś ustalić faktyczne dane podmiotu naruszającego.

To jest kwestia problematyczna, ponieważ jeżeli skierujemy pismo do administratora serwisu, ten może się zasłonić RODO i nie udostępnić nam potrzebnych informacji.

Pomocne może okazać się wszczęcie postępowania karnego tj. pójście na policję i zgłoszenie podejrzenie popełniania przestępstwa. Kiedy policja ustali dane naruszyciela, to będziemy mogli z nich skorzystać i skierować pismo do niego.

Jeżeli chodzi o pisma, to zaczynamy od wezwania do zaprzestania naruszeń. Jeżeli naruszyciel nie zaprzestanie oraz nie zapłaci, to zostaje nam tylko postępowanie sądowe z całymi jego dobrodziejstwami i stresami.

Wzór wezwania do zaprzestania naruszeń dostępny jest w Pakiecie dla grafika.

Więcej o dochodzeniu swoich praw przeczytasz tutaj: Jak reagować na naruszenie praw autorskich w Internecie?

Michał: Czyli dosyć skomplikowana ścieżka.

Wojciech: To prawda, ścieżka jest skomplikowana.

Brutalna prawda jest taka, że twórca stoi nieco na straconej pozycji, ponieważ teoretycznie prawo autorskie ma go chronić, ale gdy dochodzi do praktycznego egzekwowania praw, nie mamy prostych i przyjemnych środków ku temu.

Czasami zatem lepiej zapobiegać niż leczyć.

Ze sposobów prewencyjnych, które przechodzą mi do głowy, to np. umieszczanie notek informacyjnych lub akcje edukacyjne.

Obecnie często spotykamy adnotacje w stopkach stron wskazujące, że prawa autorskie są zastrzeżone i rozpowszechnianie treści bez zgody jest zakazane. Okazuje się, że wiele naruszeń wynika z niewiedzy osób.

Niektórzy żyją w przekonaniu, że mają prawo do wszystkiego, co znajdą w sieci.

Wobec tego warto edukować ludzi i wskazywać im, że jednak niektórych rzeczy nie mogą robić.

Może pewien procent naruszeń uda nam się zwalczyć w ten sposób.

Co w sytuacji, gdy nie znamy twórcy?

Michał: Wspomniałeś, że nie wszystko, co znajdziemy w internecie możemy swobodnie wykorzystać. To oczywiście prawda, ale co powinniśmy zrobić jeżeli nie jest wskazany autor utworu?

Wojciech: To nas nie zwalnia z odpowiedzialności. To, że nie potrafimy dotrzeć do autora, jeszcze niczego nie oznacza.

Osobiście zawsze staram się mówić moim klientom oraz czytelnikom mojego bloga, że warto przyjmować odwrotne założenie tj. jeżeli znajduję coś w internecie to zakładam, iż nie mogę z tego korzystać, chyba że wyraźnie wskazane jest zezwolenie.

Co więcej, autor ma prawo publikować swoje prace anonimowo, nie ma obowiązku ich podpisywania.

Opublikowanie utworu w sieci bez oznaczania twórcy nie stanowi zezwolenia na korzystanie z niego i każdorazowe użycie go bez zgody stanowi bezprawne wejście w czyjeś prawa autorskie.

Prawa autorskie a zadania rekrutacyjne

Michał: Jak jesteśmy przy naruszeniach to przyszło mi do głowy jeszcze jedno pytanie. Co z zadaniami rekrutacyjnymi, które są stawiane przed grafikami?

Rekrutacja a prawa autorskie

Jeżeli wykonujemy jakąś grafikę w ramach rekrutacji, a później nasz niedoszły pracodawcą ją wykorzystuje, to czy mamy jakieś możliwości dochodzenia odszkodowania w tym przypadku?

Wojciech: Jak najbardziej, prawo jest w tym przypadku po stronie grafika.

Tak długo jak nie upoważnimy tzn. nie udzielimy licencji lub nie przeniesiemy praw autorskich, tak długo osoba nie może korzystać z naszych utworów.

Może tutaj się uruchomić procedura zwalczania naruszeń, która, jak już wskazałem, jest dosyć niewdzięczna. Warto zatem z góry rozważyć niektóre oferty pracy i nie pchać się tam, gdzie coś jest dla nas podejrzane. Późniejsze procesowanie się z niedoszłym pracodawcą może być niełatwe.

Faktycznie jednak prawa autorskie pozostają przy nas, chyba że inaczej się umówimy.

Jeszcze nie spotkałem się z takim Januszem-pracodawcą, który by stworzył regulamin postępowania rekrutacyjnego przewidujący udzielenie licencji na przygotowane prace, aczkolwiek jest to możliwe.

Gdyby się zdarzyło, że bierzemy udział w takim „innowacyjnym” procesie rekrutacyjnym, to warto skontrolować treść regulaminu.

Podobnie zalecam także sprawdzać treść dokumentów, które są nam przedstawiane na wejściu na rozmowę rekrutacyjną.

Nie oszukujmy się, jest to sytuacja stresowa i jesteśmy skłonni podpisać wszystko, ale naprawdę warto poświęcić chwilę na zapoznanie się z tym.

Możemy być przekonani, że podpisujemy kolejną klauzulę RODO, a w rzeczywistości udzieliliśmy licencji.

Michał: Czyli czytajmy regulaminy.

Wojciech: Czytajmy regulaminy, czytajmy umowy, generalnie dużo czytajmy!

Prawa autorskie do projektów wykonywanych na studiach

Michał: Czy jeżeli tworzę coś na studiach, to rektor nabywa do tego prawa? Czy uczelnia może jakoś korzystać z mojej twórczości?

Wojciech: Mamy w prawie autorskim regulację szczególną poświęconą pracy dyplomowej. Przewiduje ona, że uczelnia ma prawo publikacji prac dyplomowych przez okres 6 miesięcy od obrony.

Oznacza to, że nie możemy rozpowszechniać swojej pracy w internecie, ani w inny sposób przez okres 6 miesięcy, ponieważ uczelnia ma pierwszeństwo.

Oczywiście może to być inaczej uregulowane. Uczelnie lubią mieć różne regulaminy, w szczególności w zakresie własności intelektualnej studentów.

Może się okazać, jak pokazuje praktyka, że w regulaminie mogą być przyznawane uczelni znacznie dalej idące uprawnienia.

Na szczęście nie jesteśmy w tej sytuacji bezradni, ponieważ postanowienie przyznające uczelni prawo wykorzystania pracy studenta w celach komercyjnych uznawane jest za klauzulę niedozwoloną.

Istnieje zatem możliwość zwalczania takich praktyk ze strony uczelni.

Niemniej jednak, aby nie być niemiło zaskoczonym, warto czytać regulaminy, w szczególności na kierunkach związanych z działalnością kreatywną.

Dochodzenie roszczeń raz jeszcze

Michał: Zbierzmy może jeszcze raz i podsumujmy jak grafik może dochodzić swoich praw.

Wojciech: Postaram się to omówić możliwie najkrócej.

Ustalamy naruszenia poprzez screeny lub coś podobnego, kierujemy wezwanie do zaprzestania naruszeń, jeżeli to nie pomoże – idziemy do sądu.

Rekomenduję od drugiego kroku współdziałać z kancelarią, ponieważ to działa lepiej psychologicznie, gdy pisma przychodzą z oznaczeniem prawnika.

Michał: Czasami wystarczy napisanie „kieruję sprawę do swojego prawnika”.

Wojciech: Masz rację, jestem zaskoczony, ale czasami to rzeczywiście wystarcza, w szczególności w odniesieniu do podmiotów, które działają w oparciu o fikcyjne zespoły prawników czy działy prawne, którymi się chwalą, a których tak naprawdę wcale nie ma.

Michał: To prawda.

Wojciech: W ramach podsumowania dodałbym jeszcze taką ogólną zasadę, że należy dbać o swoje.

Zwłaszcza młodzi graficy mają taką obawę, że muszą zaakceptować to, co jest im oferowane albo nie znajdą nic innego. Nie negocjują warunków umowy i nie proponują rozwiązań korzystnych dla siebie.

W rzeczywistości czasem te negocjacje mogą nas postawić w dobrym świetle, ponieważ klient może nabrać wtedy przekonania, że ma do czynienia z profesjonalistą, który zna swoje prawa i swoją wartość. Nie bójmy się czytać i rozmawiać.

Michał: W skrócie, znajomość naszych praw robi z nas większych profesjonalistów w zawodzie.

Wojciech: Dokładnie tak, po to właśnie jest ten kurs.

Prawa autorskie w pracy grafika

Prakreacja.pl
Indywidualna pomoc prawna

Potrzebujesz indywidualnego wsparcia w twojej sprawie? Wyślij wiadomość na adres wojciech.wawrzak@prakreacja.pl.

Prawo autorskie w pracy grafika – podsumowanie

Nie uciekniesz od praw autorskich w swojej pracy.

Sam możesz naruszyć cudze prawa autorskie, wykorzystując elementy zewnętrzne niezgodnie z zasadami licencji lub nadmiernie się inspirując

Również ktoś inny może naruszyć twoje prawa.

Przy przenoszeniu autorskich praw majątkowych albo udzielaniu licencji przydaje się porządna umowa.

Sprawdzone szablony umów znajdziesz w Pakiecie dla grafika.

Kliknij w okładkę by poznać ofertę.

Jeżeli masz jakiekolwiek pytania dotyczące prawa autorskiego, możesz zadać je w komentarzu poniżej lub przesłać bezpośrednio do mnie na adres wojciech.wawrzak@prakreacja.pl.

Bonus dla uważnych

Ten odcinek programu szkoleniowego poświęcony jest prawu autorskiemu.

Jednym z problemów w tym zakresie jest skuteczne przeniesienie autorskich praw majątkowych. Wzór postanowień przenoszących te prawa znajdziesz w bonusie dla uważnych.

Oprócz odpłatnego pakietu dla grafika, przygotowałem również nieodpłatny materiał bonusowy uzupełniający program szkoleniowy. Materiał bonusowy obejmuje:

  • postanowienia umowne ograniczające prawo do poprawek,
  • wzór wezwania do zapłaty, gdy klient nie chce płacić,
  • postanowienia umowne przenoszące autorskie prawa majątkowe,
  • informacje dotyczące 50% KUP,
  • dokument RODO do przekazywania klientom przy zawieraniu umowy.

Materiał bonusowy dostępny jest wyłącznie dla subskrybentów newslettera.

Freebie

Jeżeli jesteś już na liście, materiał wysłałem do ciebie wraz z informacją o tym odcinku.

Jeżeli jeszcze się nie zapisywałeś do newslettera, zrób to teraz, a jako prezent powitalny otrzymasz omówiony powyżej materiał bonusowy.

Prakreacja.pl

Prawo dla Grafika – całość kursu

Prawo dla Grafika to program szkoleniowy składający się z czterech odcinków. Poniżej znajdziesz linki do wszystkich części.

Niestety, ale wybrałeś/aś brak obsługi systemu komentarzy Disqus w menu cookies. Zmień to ustawienie, żeby zobaczyć w tym miejscu komentarze.