Jakiś czas temu kilku studentów kulturoznawstwa poprosiło mnie, bym wytłumaczył im w kilku słowach, czym jest plagiat. Czekali na egzamin z prawa autorskiego i bardzo chcieli dowiedzieć się czegokolwiek od starszego kolegi prawnika.
Odpowiedziałem im wtedy, że plagiat to po prostu plagiat, nie ma w tym żadnej filozofii. Niewiele im pomogłem, ale naprawdę nie miałem jak, biorąc pod uwagę, że ładnej i składnej odpowiedzi na egzamin już nie pamiętałem (ach ten upływ czasu!).
Zresztą zawsze byłem zwolennikiem praktycznej nauki prawa i bardziej interesowały mnie życiowe kazusy niż sucha teoria. Dlatego z radością przyjąłem prośbę o pomoc jednej z czytelniczek mojego bloga w zakresie podejrzenia popełnienia plagiatu właśnie.
Wbrew temu, co powiedziałem studentom kulturoznawstwa, celowo upraszczając i nie chcąc mącić im w głowach tuż przed wejściem na egzamin, sprawa plagiatu wcale nie jest taka oczywista. W praktyce zdarza się bardzo wiele granicznych sytuacji, w których jednoznaczna ocena, czy do plagiatu doszło, czy też nie, jest bardzo trudna. O tych sytuacjach chciałbym opowiedzieć w dzisiejszym wpisie.
Spis treści
Plagiat, czyli co właściwie?
Plagiat to plagiat. Prosta i przyjemna definicja, prawda? Po co komplikować sobie życie, skoro i tak wszyscy wiedzą, o co chodzi.
Z doświadczenia wiem jednak, że tam, gdzie wiedzą wszyscy, rodzi się najwięcej wątpliwości. Wszyscy wiedzą, ale każdy, co innego.
Podobnie jest z plagiatem. Powszechna wiedza okazuje się tutaj gwoździem do trumny, ponieważ intuicyjne i potoczne rozumienie słowa „plagiat” bardzo często nijak ma się tego, przed czym chroni ustawa o prawie autorskim.
Podstawowy problem wynika z tego, że ustawa w ogóle nie posługuje się pojęciem plagiatu. Pojawia się ono natomiast w doktrynie i orzecznictwie na potrzeby opisania jednego ze sposobów naruszenia praw przysługujących twórcy do stworzonego przez niego utworu.
Plagiat to inaczej przywłaszczenie autorstwa, czyli posługując się uproszczonym sformułowaniem – podpisanie się pod cudzą pracą. To przywłaszczenie może dotyczyć cudzego utworu w całości (plagiat całkowity), bądź tylko jego części (plagiat częściowy).
Plagiat może mieć również charakter jawny, bądź ukryty. Jawny nie budzi większych wątpliwości – polega na machinalnym przekopiowaniu całości, bądź fragmentu utworu.
Języczkiem u wagi jest natomiast plagiat ukryty, czyli plagiat z przekształceniami. Plagiator dąży tutaj do ukrycia niedozwolonego korzystania z cudzego utworu, próbując modyfikować, przerabiać utwór (bądź jego fragmenty), ale w dalszym ciągu nie mamy tutaj do czynienia z własną twórczością, a z pasożytowaniem na pracy kogoś innego.
Z plagiatem ukrytym jest ten problem, że w pewnym momencie… przestaje być plagiatem! I tutaj pojawia się kluczowy w dzisiejszym wpisie wątek odróżnienia plagiatu od sytuacji, które potocznie plagiatowaniem nazywamy, ale które z prawniczym rozumieniem tego terminu nie mają wiele wspólnego.
Sprawdźmy zatem, co plagiatem nie jest.
#1: Wykorzystanie cudzego pomysłu
Po pierwsze, plagiatem w myśl ustawy prawnoautorskiej nie jest wykorzystanie w swojej twórczości cudzego pomysłu. Wynika to z art. 1 ust. 2, który definiując przedmiot prawa autorskiego, wskazuje jednocześnie, co ochroną prawnoautorską objęte nie jest.
2. W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory:
1) wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne oraz programy komputerowe),
2) plastyczne,
3) fotograficzne,
4) lutnicze,
5) wzornictwa przemysłowego,
6) architektoniczne, architektoniczno-urbanistyczne i urbanistyczne,
7) muzyczne i słowno-muzyczne,
8) sceniczne, sceniczno-muzyczne, choreograficzne i pantomimiczne,
9) audiowizualne (w tym filmowe).
21. Ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia; nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne.
Zatem sam pomysł to zdaniem ustawodawcy jeszcze za mało, bo móc oczekiwać udzielenia ochrony. Pomysł musi przyjąć zwerbalizowaną postać, a więc objawić się w postaci konkretnego utworu – książki, artykułu, filmu, utworu muzycznego itp. Dopóki tak się nie stanie, korzystanie z cudzego pomysłu nie będzie plagiatem.
W tym miejscu chciałbym uściślić jedną rzecz. Spotykam się niekiedy z błędnym przekonaniem, że wystarczy swój pomysł w jakiś sposób utrwalić – np. spisać główne założenia fabuły na kartce – by zapewnić mu ochronę.
Niestety, drogi na skróty rzadko okazują się skuteczne i tak jest również w tym przypadku. Samo utrwalenie pomysłu w postaci założeń, koncepcji, planów itp. nie zapewnia mu ochrony. Ustawowa formuła co do objęcia ochroną wyłącznie sposobu wyrażenia może być w tym przypadku myląca. Nie chodzi o każde wyrażenie. By doszło do przywłaszczenia autorstwa, musi zostać splagiatowany konkretny utwór. Same założenia – nawet zwerbalizowane – trudno za taki utwór uznać.
Wszystko, co napisałem powyżej na temat pomysłu w kontekście plagiatu nie oznacza, że pomysł w ogóle nie podlega ochronie. Oczywiście, że podlega! Mamy przecież ochronę dóbr osobistych (twórczość artystyczna to jedno z nich) i ustawę o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Ale to opowieść na inną okazją. Mam już wystarczająco dużo wyrzutów sumienia co do objętości tego wpisu. Po cichu liczę jednak, że uda się nam jakoś wspólnie dotrwać do końca.
#2: Twórczość równoległa
Z twórczością równoległą mamy do czynienia, gdy dwie lub więcej osób w tym samym czasie i różnych miejscach na ziemi wpada na ten sam pomysł i twórczo go realizuje. Możliwe? Oczywiście, że tak. Na świecie mnóstwo lotnych umysłów, które wykazują się nadzwyczaj rozwiniętą kreatywnością.
Plagiatem zatem nie będzie sytuacja, w której dochodzi do stworzenia dwóch zbliżonych do siebie utworów w sytuacji, w której twórcy nie wiedzieli o ich równoległym istnieniu. Innymi słowy, plagiatu nie można popełnić nieświadomie. Plagiator to osoba, która ma świadomość, że dany utwór lub jego fragment nie jest jej autorstwa, a jednak posługuje się nim jak swoim własnym.
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 15 września 1995 r., I ACr 620/95
#3: Posługiwanie się podobnymi środkami wyrazu
Plagiatem nie jest również posługiwanie się w swojej twórczości środkami wyrazu stosowanymi przez innego twórcę. Charakterystyczne budowanie zdań, sposób konstruowania dialogów, specyficzna interpunkcja – ogólnie pojęty styl wypowiedzi – nie są objęte ochroną prawnoautorską.
Nie są i nie mogą być, bo przecież trudno przyznawać komukolwiek wyłączne prawo do posługiwania się określonymi zabiegami stylistycznymi. Upraszczając, można powiedzieć, że prawo autorskie chroni treść, a nie techniczny sposób zapisu tej treści.
#4: Kontynuacja znanego dzieła
Za plagiat nie można również uznać stworzenia kontynuacji znanego dzieła. Jeśli tylko dalsze losy znanego bohatera są wynikiem twórczej pracy kolejnego artysty, nie popełnia on plagiatu.
Tutaj wkraczamy już na grunt problematyki utworu inspirowanego (znów temat na odrębną opowieść!), ale w uproszczeniu można powiedzieć, że o ile możemy zastanawiać się nad dopuszczalnością takiego działania, to z całą pewnością nie możemy uznać, że mamy do czynienia z plagiatem. Chyba, że w ramach swojego utworu, twórca zapożycza fragmenty stworzone przez „poprzednika”.
#5: Niedozwolony przedruk
Sytuacja często błędnie utożsamiana z plagiatem to niedozwolony przedruk artykułu. Problem przedruku dotyczy osób, którym wydaje się, że treści dostępne w internecie można dowolnie wykorzystywać w obrębie sieci pod warunkiem, że prawidłowo oznacza się ich autorstwo.
Nic bardziej mylnego! Prawo przedruku to prawo o ściśle oznaczonych granicach (znów temat na oddzielną opowieść) i dowolne kopiowanie treści między stronami najczęściej nic z przedrukiem nie ma wspólnego. Niemniej jednak, jeśli ktoś kopiuje znaleziony w sieci tekst na swoją stronę internetową i oznacza jego autorstwo zgodnie z prawdą – nie popełnia plagiatu, a przekracza granice dozwolonego cytatu.
Podsumowanie
Potoczne, intuicyjne rozumienie plagiatu często błędnie podpowiada, co w rzeczywistości plagiatem na gruncie prawa autorskiego jest, a co nie.
Sam problem plagiatu to zagadnienie tak obszerne, że można by poświęcić mu co najmniej kilka wpisów. Dzisiaj chciałem syntetycznie przedstawić kilka sytuacji, które często błędnie z plagiatem są utożsamiane, wyjaśniając przy okazji podstawowe aspekty przywłaszczenia autorstwa.
Jeśli będziesz chciał dowiedzieć się o plagiacie jeszcze czegoś więcej – daj znać. Nie chcę tworzyć tekstów w próżni, ale dostarczać treści pożądanej (uciekając się do porównania, chcę by moja treść była niczym atrakcyjna kobieta). Jeśli będziesz potrzebować czegoś więcej – napiszę. Jeśli nie – zamilknę na wieki i zajmę się kolejnym tematem.
Artykuły uzupełniające
Dowiedz się jak reagować na naruszenie praw autorskich w Internecie:
O prawie autorskim przeczytasz również tutaj:
- Twórczość fanowska #1: Czy fanart jest legalny?
- Co to są pola eksploatacji i dlaczego można na ich stracić?
- Odpowiedzialność administratora za nadsyłane treści
Bonus: kurs on-line
Chcesz dowiedzieć się, w jaki sposób samodzielnie przygotować umowę dotyczącą praw autorskich albo po prostu taką umowę zrozumieć, zweryfikować i umieć negocjować?
Jako dodatek do tego artykułu przygotowałem 9-dniowy kurs e-mailowy poświęcony umowom dotyczącym praw autorskich.
Udział w kursie jest nieodpłatny.
Kurs polega na tym, że przez 9 dni otrzymujesz wiadomości dotyczące poszczególnych elementów umowy. Rozprawiamy się z tematami takimi jak:
- strony umowy,
- preambuła,
- definicje,
- przedmiot umowy,
- szczegółowe postanowienia licencyjne,
- prawa zależne i osobiste,
- odpowiedzialność z tytułu naruszenia praw autorskich,
- wynagrodzenie,
- postanowienia końcowe.
Kurs dostępny jest wyłącznie dla subskrybentów newslettera. Jeżeli chcesz wziąć w nim udział, zapisz się do newslettera korzystając z poniższego formularza, a zostaniesz również automatyczny zapisany do grupy uczestników kursu.