Oscarowa selfie za 20 mln, czyli takie mamy czasy

Czy jest ktoś, kto nie widział jeszcze oscarowej selfie? Jeśli tak, chylę czoła. Zdjęcie obiegło świat, bijąc rekordy popularności, w tym liczbę retweetów. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Samsung ma przysłowiowy łeb na karku, trzeba przyznać. Lokowania produktu w takiej formie świat dotąd nie widział. W całej sytuacji można znaleźć też kilka podtekstów, smaczków prawnych. Postanowiłem zabawić się i ująć je w luźnej formule pół żartem, pół serio. Jest prawo, jest impreza!

O co chodzi?

Dla niezorientowanych w ogóle lub zorientowanych pobieżnie – gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. W tym przypadku o 20 mln $, które Samsung wyłożył w związku z obecnością reklamową marki podczas gali. Ellen DeGeneres, prowadząca ceremonię, do zrobienia najgorętszej fotki roku użyła Samsunga Galaxy Note 3. Zrodziło to spekulacje, czy zdjęcie nie zostało skrupulatnie zaplanowane jako element akcji promocyjnej.

# 1 Obowiązek kontraktowy

W swoim oświadczeniu, Samsung zaznaczył, że w ramach umowy z organizatorem gali, dostarczył jedynie sprzęt, który miał być obecny podczas ceremonii. Selfie było natomiast inicjatywą własną Ellen DeGeneres – nie jej obowiązkiem. Podobnie, obowiązkiem prowadzącej galę, nie było posługiwanie się telefonem Samsunga. A szkoda, bo wtedy można byłoby się zastanawiać, czy korzystanie przez prezenterkę poza sceną z iPhone’a nie stanowiło naruszenia postanowień umowy i niewywiązania się z obowiązku kontraktowego. Przyjęcie takiego stanowiska, pociągałoby możliwość dochodzenia przez Samsung odszkodowania z tytułu naruszenia kontraktu. Już czuję gorąc wydobywający się zza drzwi sali sądowej.

# 2 Wizerunek

O tym, że selfie wpisuje się w akcję marketingową na pewno wiedziała Ellen DeGeneres. Pytanie brzmi, czy wiedziały o tym gwiazdy uwiecznione na zdjęciu? Bo jeśli nie, można byłoby pokusić się o argumentację, że doszło do bezprawnego wykorzystania ich wizerunków dla celów komercyjnych. Wprawdzie wykonana w ten sposób fotografia wpisuje się w działalność sprawozdawczą, zdjęcie zostało wykonane podczas imprezy publicznej i  uwiecznione zostały osoby powszechnie znane w związku z ich działalnością zawodową, ale kontekst wykorzystania zdjęcia mógłby budzić wątpliwości – szczególnie, że został ujawniony dopiero po fakcie. Samsungowi udało się wykorzystać za darmo w swojej akcji marketingowej wizerunki najbardziej znanych gwiazd Holywood, które za udział w kampaniach reklamowych inkasują olbrzymie sumy. Co na to celebryci? Z niecierpliwością wyglądam pierwszych pozwów.

#3 Twórca zdjęcia

Zdjęcie do sieci wrzuciła Ellen DeGeneres. Ale czy rzeczywiście miała do tego prawo? Sprawą autorstwa oscarowej selfie zajęły się już zagraniczne blogi / portale. W skrócie, sprawa przedstawia się tak, że prawo do zdjęcia przysługuje jego twórcy. Kto jest twórcą? Nikt inny niż ten, kto uruchamia migawkę aparatu. Jaki z tego wniosek? Że twórcą gorącej fotki jest Bradley Cooper. A więc pani DeGeneres niecnie wykorzystała wrodzoną dobroć Bradleya i jego kosztem osiągnęła rekordy popularności w social media. Czy to już nie najwyższa pora, by Cooper pozytywne myślenie zastąpił wizualizacją spływających w wyniku wygranego procesu pieniędzy? Długie ramiona procentują w życiu.

Sorry, takie mamy czasy

Opisane powyżej trzy sytuacje, choć podane od czapy i z przymrużeniem oka, wcale nie są tak wielkim absurdem, jak mogłoby się wydawać. Rozwój technologii połączony z nieograniczoną kreatywnością ludzką sprawia, że to, co kiedyś nie śniło się nawet filozofom, dziś staje się faktem. Fakty te mają swoje umiejscowienie również w prawie, którego staje przed wyzwaniem wypracowania solidnych ram dla ewoluującej rzeczywistości. Dotyczy to nie tylko ustawodawcy, ale również praktyków. Na szczęście, opisywanie zmieniającego się świata za pomocą konstrukcji prawnych to dla prawnika zajęcie nader interesujące.

Nagłówek: fot. Bradley Cooper.

Niestety, ale wybrałeś/aś brak obsługi systemu komentarzy Disqus w menu cookies. Zmień to ustawienie, żeby zobaczyć w tym miejscu komentarze.