Moim rodzicom odmówiono zwrotu pieniędzy za wadliwy zegar, bo zgubili paragon. Sprzedawca nie był w stanie naprawić zegara, ani wymienić go na nowy. Odmówił jednak zwrotu pieniędzy, ponieważ rodzice nie mieli paragonu. Pomogła dopiero moja interwencja, choć sprzedawca i tak upierał się, że nie mam racji.
Spis treści
Reklamacja możliwa bez paragonu
Można złożyć reklamację bez paragonu. To stanowisko, które nie budzi najmniejszych wątpliwości. Potwierdza je Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Sprzedawcy jednak o tym nie wiedzą. Albo celowo nie chcą wiedzieć.
Sprzedawca, który nie chciał uwzględnić reklamacji moich rodziców był wyjątkowo opryskliwy. Najpierw przyjął zegar do naprawy, ale gdy rodzice zgłosili się do niego po 14 dniach, stwierdził, że nie jest w stanie go naprawić, ani wymienić na nowy, więc niech sobie rodzice wybiorą coś innego ze sklepu, na przykład żarówki.
Rodzice nie potrzebowali żarówek, chcieli zegar. Skoro sprzedawca nie był w stanie nic zrobić z niesprawnym zegarem, poprosili o zwrot pieniędzy. Wtedy sprzedawcy przypomniało się, że bez paragonu, to on nie może zwrócić pieniędzy.
Dlaczego nie może zwrócić? Bo bez paragonu nie da rady, bo VAT, bo księgowość, bo tamto i owo, a w ogóle to ma 21 dni na rozpatrzenie reklamacji, a nie 14.
Bzdura, bzdura i jeszcze raz bzdura.
Po pierwsze i najważniejsze, paragon nie jest wymagany. UOKiK wyraźnie mówi, że wystarczy jakikolwiek dowód zakupu. Rodzice przedstawili dowód zakupu w postaci wewnętrznego kwitka, z którym szło się w sklepie do kasy, a w kasie na tej podstawie drukowany był paragon. Sprzedawca zresztą w ogóle nie kwestionował, że to on sprzedał zegar.
Po drugie, konsumenta nie musi interesować, w jaki sposób sprzedawca taką transakcję rozliczy w swojej księgowości. Kwestia zwrotu podatku VAT to dla konsumenta kwestia bez znaczenia.
Po trzecie, przepis Kodeksu cywilnego przewiduje, że sprzedawca ma 14 dni na ustosunkowanie się do reklamacji.
Sprzedawca – pan i władca?
Sprzedawca ostatecznie pieniądze rodzicom zwrócił, wykrzykując jednocześnie, by nigdy więcej nie postawili nogi w jego sklepie. W tym samym czasie, jego pracownik straszył mnie, że policzy się ze mną po godzinach pracy, wpatrując się we mnie niczym bokser podczas ważenia przed walką.
Już dawno nie spotkałem się z takim traktowaniem klienta. Owszem, wciąż zdarzają się sklepy, gdzie obsługa klienta kuleje, ale nigdy nie przypuszczałbym, że znajdę się w sytuacji, gdy sprzedawca będzie klienta straszył i obrażał. I pomyśleć, że to wszystko za sprawą kwoty 39 zł. Bo tyle wart był sporny zegar.
Sprzedawca dostanie to, co chciał – moja noga w jego sklepie już nigdy nie postanie. Dostanie jednak też więcej – złą opinię, którą będę dzielił się z innymi. Oto nagroda za nieznajomość prawa, głupi upór i brak kultury. Nie jestem zwolennikiem podejścia, że to klient dyktuje przedsiębiorcy warunki, ale jeszcze bardziej nie podoba mi się zachowanie przedsiębiorcy jak pana i władcy.
BONUS: zalecenia wdrożeniowe dla sklepu internetowego
Dodatkiem do tego artykułu są zalecenia wdrożeniowe dla sklepu internetowego.
Dodatek dostępny jest dla subskrybentów newslettera.