Maski z twarzami celebrytów, czyli zróbmy biznes na cudzym wizerunku

Zaprzyjaźniony bloger podrzucił mi na pocztę świetny temat związany z ochroną wizerunku. Wiedział, że nie przejdę obok niego obojętnie, bo przecież wizerunek to mój konik, o którym mógłbym rozmawiać godzinami i pisać wielostronicowe elaboraty po nocach. Rzecz dotyczy masek polityków i celebrytów, które sprzedawane są na stoiskach z gadżetami w wakacyjnych miejscowościach. Nie ma to jak zarobić na cudzej rozpoznawalności!

W czym problem?

Problem z biznesem na maskach polega na tym, że zostały one wyprodukowane bez zgody celebrytów i polityków, których twarze wykorzystano. Co w tym złego? Pisałem już wielokrotnie (m.in. tutaj: Blogerzy vs HBO, czyli prawo do wizerunku w praktyce), że o o ile prawo zezwala na rozpowszechnianie wizerunków osób powszechnie znanych (wykonanych w związku z pełnieniem przez nie funkcji publicznych) w celach informacyjnych, o tyle na komercyjne wykorzystanie takich wizerunków potrzeba każdorazowo zgody zainteresowanych. Dla przypomnienia, przytaczam poniżej treść art. 81 ustawy o prawie autorskich i prawach pokrewnych, który to przepis reguluje korzystanie z wizerunku.

Art. 81 1. Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie

2. Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku:
  1)   osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności
politycznych, społecznych, zawodowych;
  2)   osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza. 
Więcej o zasadach wykorzystywania wizerunku przeczytasz tutaj: Ochrona wizerunku cz. 1: bezprawne rozpowszechnianie.

Czy rzeczywiście doszło do rozpowszechniania wizerunku?

Zabronione jest rozpowszechnianie wizerunku bez zgody uprawnionego. Nie każde  inne działanie, ale właśnie rozpowszechnianie. Pytanie zatem brzmi, czy wyprodukowanie, a następnie sprzedawanie masek można uznać za rozpowszechnianie wizerunku? Przyzwyczajeni do wykorzystywania wizerunków osób znanych głównie w kampaniach reklamowych w internecie, telewizji i prasie, moglibyśmy powziąć w tym temacie pewne wątpliwości.

O żadnych wątpliwościach mowy tu jednak być nie może. Sprzedawanie masek można, a wręcz bezwzględnie trzeba, uznać za rozpowszechnianie wizerunków osób, którymi twarzami się posłużono. Przemawia za tym obowiązujące prawo – zgodnie z ustawą o prawie autorskim, rozpowszechnieniem jest każde udostępnienie publiczne – niezależnie od sposobu.

Celebrytą być, nie robić nic

Znając zawiść i zazdrość gatunku ludzkiego (a narodu polskiego w szczególności), pojawią się za chwile komentarze, że celebrytom w głowach się poprzewracało (niczym topowym blogerom, czyt. #ciągletesamegęby). Że nic nie robią, stroją się, kiece i smokingi kupują, brylują na wybiegach, a nocami w ukryciu zajadają czekoladę z musztardą i dłubią w nosie.

Powtórzę już po raz kolejny na tym blogu – nie muszę trzymać sztamy z celebrytami, by przyznawać im prawo do czerpania profitów z ich rozpoznawalności. Dziwnym trafem to akurat o nich się mówi, pisze, plotkuje, szepcze i snuje absurdalne hipotezy. Nie o Kowalskim, Pipcińskim, Iksińskim, ani o Wawrzaku (choć na to jeszcze przyjdzie czas!). Każdemu, kto oskarża ludzi znanych o łatwe życie i łatwą kasę, proponuję zawsze, by sam zaczął takie życie prowadzić. Skoro to nic trudnego, każdy może celebrytą być i przygarniać mamonę z lubieżnym uśmiechem, czyż nie?

Polityk szuja, dobrze mu tak!

Tak samo jak bronię celebrytów, tak samo bronię polityków. Na co dzień wygadują wierutne bzdury, rzucają pustymi obietnicami na lewo i prawo, a podobno zdarza im się nawet jakąś ustawę uchwalić na biznesmeńskie zamówienie (oczywiście, gdy wymaga tego dobro państwa), ale tak jak każdy – mają prawo do kontroli nad komercyjnym wykorzystaniem ich wizerunków. To też jest w końcu metoda – zrobić z siebie publicznie pacana, by rozpoznawalnym być. Skoro tak chcą żyć – proszę bardzo, prawo będzie stało na straży również ich interesów.

Nie pochwalam biznesu na cudzej rozpoznawalności

Produkcja masek sprzedawanych na wakacyjnych stoiskach to nic innego jak obliczony na zysk biznes. Nie różni się to niczym od wykorzystania w reklamie internetowej wizerunku znanej osoby bez jej zgody.

Celebryci i politycy mają pełne prawo żądać wycofania masek ze sprzedaży, czego oczywiście nie uczynią – bo kierowanie roszczeń wobec pojedynczych straganiarzy mijałoby się z celem (więcej o roszczeniach ochronnych w przypadku wizerunku przeczytasz tutaj: Ochrona wizerunku cz. 2: jak dochodzić swoich praw?). Mogliby natomiast postarać się namierzyć osobę (co też nie będzie łatwe), która maski wprowadziła do obrotu.

Mikołaj Lech stawia, że ktoś zamówił kontener masek w Chinach, opchnął na początku sezonu jakiejś hurtowni, po czym zwinął interes. Podzielam jego przekonanie. I nie pochwalam, choć to w obecnej sytuacji chyba nie wiele zmienia.

Zdjęcie w nagłówku dzięki uprzejmości Mikołaja Lecha, autora bloga o prawie znaków towarowych.

Przeczytaj również:

Niestety, ale wybrałeś/aś brak obsługi systemu komentarzy Disqus w menu cookies. Zmień to ustawienie, żeby zobaczyć w tym miejscu komentarze.