Od bloga do własnego biznesu: historia spełnionych marzeń

Cześć. Nazywam się Wojciech Wawrzak i jestem szczęśliwym człowiekiem. Po półtora roku blogowania ruszyłem z własnym biznesem. Chcę opowiedzieć Ci, jak blog stał się fundamentem mojej firmy, czyli jak spełniłem jedno ze swoich marzeń.

Prakreacja.pl
Na końcu tekstu linkuję do swojej nowej strony internetowej. Możesz też zerknąć na nią już teraz: prakreacja.legal. A tutaj możesz mnie polubić: Wojciech Wawrzak.

Czy nie za szybko na prawniczy biznes?

Gdy zaczynałem prowadzić tego bloga, nie sądziłem, że sprawy potoczą się tak szybko. Pierwszy wpis opublikowałem tutaj 22-go września 2013 r. Dzisiaj kalendarz wskazuję datę 1-go grudnia 2014 r., a ja jestem przedsiębiorcą.

Dla rekinów internetowego biznesu to pewnie śmieszna sprawa, że zaczynam dopiero w wieku 24 lat. Ja, biorąc pod uwagę specyfikę mojej branży, jestem jednak z siebie dumny, że udało mi się to tak szybko.

Niektórzy mówią mi, że wręcz za szybko. Że powinienem najpierw odbyć aplikację radcowską (którą zaczynam w styczniu 2015 r.), a dopiero potem myśleć o własnej firmie. Że przecież jeszcze nic nie umiem, jestem świeżo po studiach i muszę okrzepnąć.

To taki utarty schemat, że magister prawa do niczego się nie nadaje. Lubię przełamywać stereotypy. Lubię czuć się indywidualistą. Dlatego postanowiłem przełamać również ten schemat.

„Za tych, co szaleni. Za odmieńców. Buntowników. Awanturników. Niedopasowanych. Za tych, co patrzą na świat inaczej. Oni nie lubią zasad. Nie szanują status quo. Można ich cytować, można się z nimi nie zgadzać; można ich wysławiać, można ich zniesławiać. Ale jednego nie można zrobić – nie można ich ignorować. Bo to oni zmieniają świat. Popychają ludzkość do przodu. I choć niektórzy mogą widzieć w nich szaleńców, my dostrzegamy w nich geniusz. Ponieważ to ludzie wystarczająco szaleni, by sądzić, że mogą zmienić świat… są tymi, którzy go zmieniają.”

Walter Isaacson – Steve Jobs

Mierzę siły na zamiary

Maile z podziękowaniami od moich czytelników i klientów są dowodem na to, że udaje mi się skutecznie walczyć z przekonaniem o nieudolności młodych prawników. Receptą na mój sukces jest wąska specjalizacja. Nie zajmuję się wszystkim. Skupiam się na bardzo wąskim fragmencie spraw.

Nie obiecuję gruszek na wierzbie i nie biorę spraw, które leżą poza moimi kompetencjami. Nie reprezentuję klientów przed sądem, nie biorę udziału w zawiązywaniu spółek o ogromnym kapitale, nie pomagam z zakresu prawa pracy, w walce o odszkodowanie, czy w sprawie rozwodowej. Nie biorę się za nic, w czym nie czuję się pewnie.

Wiem jednak, że są dziedziny, w których jestem mocny. To te tematy, które poruszam na blogu. Jeśli pisze do mnie radca prawny z prośbą o poradę z zakresu ochrony domeny internetowej, to znak, że moje podejście się sprawdza. Wyróżniam się, bo posiadam ściśle specjalistyczną wiedzę związaną z nowoczesnymi technologiami. To nie jest dla prawników z dużym stażem łatwy temat do ugryzienia.

Udzielam porad prawnych, piszę umowy, regulaminy, pomagam w marketingu od strony prawnej, rozliczam podatki i prowadzę razem z moją mamą – doradcą podatkowym – księgowość. To moja działka i moja nisza, która pozwala mi być obecnym na rynku już teraz.

Chcę budować swoją markę

Jasne, że potrzebuję się jeszcze wiele nauczyć. Dlatego od stycznia rozpoczynam 3-letnią aplikację radcowską. Nie chcę być jednak na miejscu wielu młodych radców prawnych, którzy po ukończeniu aplikacji, znajdują się w dokładnie tym samym miejscu, co przed aplikacją. Nie mają pracy, nie mają klientów, nie mają swojej marki.

Ja swoją markę buduję od września 2013 r. Przez całe studia byłem jednym z najlepszych studentów, ale to mnie nie zadowalało. Robiłem świetne skrypty, z których do dzisiaj uczą się kolejne roczniki, ale to wciąż było za mało. Pracowałem w Klinice Prawa, udzielając pomocy prawnej osobom ubogim i odbyłem praktyki w dwóch kancelariach. To mi też nie wystarczło, tym bardziej, że wynagrodzenie w kancelariach było nieadekwatne do wkładu pracy.

Nie chciałem iść utartą drogą i pracować za pół-darmo w kolejnych kancelariach, licząc, że może zostanę tam na dłużej. Znajomi mówili mi, że to jedyny sposób, by coś osiągnąć. Ja się z tym nie zgadzałem. Chciałem mieć coś swojego, co pozwoli mi się naprawdę realizować. Wiedziałem, że w przeciwnym wypadku stracę do prawa serce i zapał.

We wrześniu 2013 r. odnalazłem swoje przeznaczenie. Choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Przez ponad pół roku prowadziłem kiepski blog prawniczy, którego nikt nie czytał. Dopiero, gdy poświęciłem mu odpowiednio dużo uwagi, zaczął się rozwijać. W maju / czerwcu 2014 r. w końcu złapałem wiatr w żagle. Wtedy na dobre rozpoczęła się moja prawnicza przygoda.

>> Więcej o historii bloga napisałem przy okazji wpisu urodzinowego, 22.09.2014 r.

Od bloga do własnego biznesu

W lipcu’ 2014 r. zdobyłem dzięki blogowi pierwszych klientów. Gdy zaczęło ich przybywać, postanowiłem postarać się o dotację na rozpoczęcie własnej działalności. Zarejestrowałem się jako bezrobotny, złożyłem wniosek o dofinansowanie i… w listopadzie otrzymałem pozytywną decyzję. Tak, tak po prostu.

Listopad był szalony, bo musiałem dopełnić wszystkich formalności. Dzisiaj jestem na starcie. Zaczynam wydatkować otrzymane środki, ogarniam sprawy reklamy, lokalu, sprzętu do pracy. Jestem szczęśliwy, bo jestem na swoim. Czuję się niezależny, a to dla mnie najważniejsze.

Jasne, że nie zarabiam kokosów. Jestem jednak dobrej myśli, bo cały czas się rozwijam i podążam swoją ścieżką – to przyniesie wymierne rezultaty, jestem o tym przekonany.

Bliskie mi osoby pytają mnie czasem, czy nie boję się, że narobię sobie problemów. Że mój sposób na siebie nie znajdzie akceptacji w środowisku prawniczym i że mnie zjedzą. Pewnie, że mam obawy i wątpliwości. Każdy racjonalnie myślący człowiek je ma.

Towarzyszy mi jednak wiara, że to, co robię ma sens. Dodają mi tej wiary czytelnicy, klienci, przyjaciele i rodzina. Siłę czerpię z marzeń, ambicji i planów na przyszłość. Pracuję dużo, na różnych frontach, czasem może nawet się rozdrabniam, ale jestem przekonany, że to wszystko jest potrzebne. To moja droga i pójdę nią do końca, bez kompromisów. Taki mam #lawstyle.

Moja firma = moja przyszłość

Usługi prawne i księgowe Wojciech Wawrzak. Tak nazywa się byt, który powołałem do życia. Stworzyłem dla niego nową stronę internetową pod adresem prakreacja.legal. Zapraszam Cię do jej odwiedzenia, bo włożyłem w nią sporo serca. Chciałem, by była inna niż wszystkie strony prawników, tak jak ja podchodzę do prawa inaczej. Ocenę pozostawiam Tobie – liczę na feedback!

wojciech wawrzak

Wiążę ze swoją firmą duże plany i nadzieje. Wierzę, że wszystko rozwinie się w dobrą stronę. Niezależnie od rezultatu, będę mógł w przyszłości spojrzeć w lustro i powiedzieć, że zrobiłem wszystko, by realizować swoje ambicje i marzenia.

Wiem, że jestem za młody, są lepsi ode mnie i na pewno sobie nie poradzę. To wszystko już słyszałem. Ale popatrz – na bazie tego bloga stworzyłem firmę, która w pierwszym dniu swojej działalności zarabia. Wystawiłem dzisiaj trzy faktury. To dla mnie niepodważalny dowód, że warto realizować swoje plany niezależnie od tego, co pomyślą inni. Tylko tyle i aż tyle.

Niestety, ale wybrałeś/aś brak obsługi systemu komentarzy Disqus w menu cookies. Zmień to ustawienie, żeby zobaczyć w tym miejscu komentarze.